Co przeciętny Polak wie o Austrii? Niewątpliwie kraj ten kojarzy mu się z Alpami i z zimowym szaleństwem… Zapewne zna Mozarta i być może słyszał o malarzu Gustawie Klimcie, może także wie coś o secesji. Pił pewnie kawę „po wiedeńsku” i wiedeńskie walce nie są mu obce, przynajmniej z nazwy… Może Dunaj w jego wyobraźni jest zawsze piękny i modry…
Z powodów politycznych, dziesięć lat po zakończeniu wojny Austria stała się krajem neutralnym, od czego uwolnił ją dopiero upadek ZSRR. Neutralność jednak pozostała w sercach ludzkich tak głęboko, że wrosła w austriackie poczucie tożsamości narodowej. Być może właśnie z tej oto przyczyny nie słychać na świecie zbyt wiele o tym niezwykle interesującym kraju.
Jak to naprawdę jest z tą Austrią? Przede wszystkim, i od tego trzeba zacząć, Austriacy są sympatyczni i sprawiają wrażenie zrelaksowanych. Wcale nie są uporządkowani i zorganizowani w takim stopniu, w jakim postrzega się Niemców, choć oszczędność należy do dobrych stron Austriaków. Witają się pozdrowieniem „Grüß Gott!”, bo to przecież religijny kraj o głębokiej katolickiej tradycji. Do znajomych mówią „Servus!”, co w mowie wcale jednak nie brzmi tak swojsko dla Polaków, jak na piśmie. W ogóle mówią dialektem, nieco odmiennym w każdej części kraju. Może to z początku wprowadzać w zakłopotanie nawet osobę, której wydaje się, że umie język niemiecki.
W krajobrazie Austrii przeważają tereny równinne. Wschodnia jej część obfituje w niskie wzgórza, zachodnią i południową natomiast zajmują Alpy. Podczas podróży samochodem z dala od ruchliwych autostrad, turystów zaskoczą malownicze krajobrazy: serpentyny dróg, wzgórza i doliny oraz liczne pola winogron rosnących na zboczach pagórków. Co kryje dla turystów ten przepiękny kraj?
Historyczne miasta, takie jak Graz, Salzburg, Innsbruck czy przede wszystkim Wiedeń stanowią centra artystyczne Austrii. W Wiedniu uwagę przybyszów przykuwają wspaniałe zabytki architektury takie, jak średniowieczna katedra św. Stefana oraz liczne barokowe pałace – Hofburg, Schönbrunn czy Belweder.
Ale Austria to także kraj znaczący w dziedzinie sztuki starożytnej, a nawet i prehistorycznej. Mało kto wie, że słynna paleolityczna figurka wapienna kobiety o obfitych kształtach, tak zwanej „Wenus z Willendorf” została znaleziona właśnie w Austrii; a w czasach starożytnych, już w II połowie I wieku p.n.e. na tereny dzisiejszej Austrii dotarli Rzymianie. Z uwagi na to, że na linii walk z barbarzyńcami zakładali tu swoje obozy wojskowe, kraj ten obfituje w miejsca antycznych wykopalisk, i to zarówno rzymskich sprzętów, jak i całych założeń miejskich. Taki rzymski obóz wojskowy stanowiła osada Carnuntum, założona w I wieku naszej ery (położona około 45 minut jazdy samochodem na pd.-wsch. od Wiednia). Nawet sam Wiedeń założony został na miejscu podobnego obozu wojskowego z I wieku n.e., zwanego „Vindobona”.
Ciekawe są także tradycje kultywowane w Austrii. Austriacy spoza wielkich miast stawiają „Maibaum” (małą brzózkę umocowaną na wysokim cienkim pniu) przy domu ukochanej, bądź przy domu burmistrza miasta. Być może zwyczaj stawiania „Maibaum” pochodzi z tradycji węgierskiej, a być może ma inne korzenie (znane są przyklady tradycji drzewka majowego także z innych miejsc na świecie). Każdego roku 1 Maja takie drzewko pojawia się w krajobrazie małych miast i wiosek, tak długo, dopóki dana para nie postanowi razem zamieszkać. Tradycja nakazuje usunąć je ostatniego dnia Maja, często jednak zostają one na miejscu dłużej, czasem aż do dnia zaręczyn. Niekiedy na pniu widnieją tabliczki z napisem: „Hoch dem 1 Mai!”, czyli „Niech żyje 1 Maj!”.
Jeśli chodzi o austriackie przyzwyczajenia żywieniowe, na stołach w Austrii króluje sznycel. W niektórych, tych bardziej swojskich restauracjach można otrzymać sznycel o średnicy nieco większej, niż sam talerz. Gdy wyobrazimy sobie do tego osobny talerz z furą frytek i jeszcze inny z „małą” porcją rozmaitych surówek, zdamy sobie sprawę z tego, że Austriak może być w Polsce głodny. Potrawą charakterystyczną dla krajów niemieckojęzycznych, dostępną w każdej restauracji jest „Kartoffelsalat”. Są to ugotowane plasterki ziemniaków, podawane jednak na zimno z sosem na bazie wody i octu, czasem z cebulą. Poza tym to właśnie w Austrii, w Wiedniu w 1803 roku po raz pierwszy na świecie zaserwowano parówki.
Warto wiedzieć, że kotlet to nie kotlet, a „Schnitzel”, czyli mięso z kurczaka, indyka czy innego zwierza w panierce takiej samej, jak w przypadku polskiego kotleta. „Kotelett” natomiast robi się z grilowanego mięsa wieprzowego. A tak popularny w Polsce „Kompott”, w Austrii je się łyżeczką z salaterki razem z potrawą zwaną „Schmarrn” (usmażona z czegoś na kształt rozdrobnionego ciasta naleśnikowego), a nie pije do obiadu.
Austriacy raczej w ogóle nie piją herbaty, a jeśli już się na nią decydują to jest to głównie herbata owocowa. Jedyna zaś, która w smaku zbliżona jest do przeciętnego polskiego czarnego trunku tego typu nazywa się „Russisch”, czyli „rosyjska”. Nie należy przy tym zbytnio przejmować się napisem „mocna” na opakowaniu. Piją natomiast napój zwany „Obi gespritzt”, który stanowi sok jabłkowy rozcieńczony z lekko gazowaną wodą; bądź „Spritzer”, czyli białe lub czerwone wino zmieszane z wodą mineralną. „Schnapsa” piją bardzo rzadko, a trzeba dodać, że pod tą nazwą kryją się nie tylko wódki, ale i rozmaite likiery i inne, mniej procentowe alkohole. Polska wódka objęta jest w supermarketach promocją, gdyż nie cieszy się dużym powodzeniem. Austriackie piwo natomiast ma mniejszą zawartość alkoholu i jest o wiele łagodniejsze od polskiego. Nie można mu jednak niczego zarzucić.
Jadący do Austrii Polak powinien szybko pozbyć się wszelkich kompleksów. Austria to stosunkowo mały kraj, graniczący z wieloma państwami, którego mieszkańcy otwarci są na nowe kontakty oraz możliwości. W austriackim radiu można usłyszeć czeskie i słowackie stacje; wielu starszych Austriaków zna trochę język rosyjski, węgierski lub chorwacki, który jest ponoć bardzo podobny do polskiego. Trzeba pamiętać także o monarchii austro-węgierskiej, która nie mogła przecież pozostać bez wpływu na charakter obecnej Austrii. Praktycznie w każdym miejscu w Wiedniu słychać język polski. Austriacy doskonale wiedzą, gdzie znajduje się Polska, bardzo dobrze znają także atuty naszego kraju. Starsi z rozrzewnieniem mówią o polskich warzywach, które w ich wyobrażeniu są „prawdziwe”, „zdrowe” i „smaczne”. Z tęsknotą myślą o naszym morzu, które z powodzeniem mogłoby stanowić konkurencję dla kurortów takich krajów, jak Włochy, Niemcy czy Bułgaria; do których zmuszeni są podróżować Austriacy, nie posiadając własnego dostępu do morza.